Data powstania bloga: 31 sierpnia 2015r.
Adres: http://huncwockie-tajemnice.blogspot.com/
(blog posiadał trzy odsłony: dwie na tym samym adresie, i jedną na http://polowanie-na-huncwota.blogspot.com/)
(blog posiadał trzy odsłony: dwie na tym samym adresie, i jedną na http://polowanie-na-huncwota.blogspot.com/)
Autorka: Nikt Ważny (wcześniej Caireann Devin)
Tytuł: Huncwockie tajemnice
Opis:
James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew — czwórka najsławniejszych uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, którzy swą popularność zawdzięczają niezwykłemu poczuciu humoru i pomysłowości. Zdawać by się mogło, że każdy zna ich historię, ale czy na pewno? Jakim cudem czwórka tak różniących się od siebie osób się zaprzyjaźniła? Co sprawiło, że byli gotowi powierzyć sobie nawzajem życie? Oto historia czwórki osób, z których żadna nie marzyła o zostaniu bohaterem i chciała jedynie w spokoju przeżyć własne życie.
Przedmowa:
Myślę, że jak każdy potterowski fan nie raz zastanawiałam się, jak wyglądało życie słynnych Huncwotów za czasów ich młodości. Czytałam wiele opowieści na ten temat, mniej lub bardziej realnych, aż w końcu stwierdziłam, że sama założę takiego bloga. Skończyło się jak zwykle: czyli po piątym rozdziale rzuciłam pisanie, by jeszcze często do niego wracać. Początkowo szłam na żywioł, bez żadnego konkretnego planu na fabułę. Pisałam dla samej frajdy pisania i kiedy spoglądam na swoje prace z perspektywy czasu, cieszę się, że ich nie dokończyłam.
Przez te trzy lata, odkąd zaczęłam pisać, dostrzegłam, jak ważne dla fabuły i samych postaci jest planowanie ich kolejnych ruchów. Nie krok po kroku, oczywiście, ale tego głównego trzonu. To opowiadanie powstało w mojej głowie i przeszło tyle modyfikacji, że ciężko byłoby je zliczyć. Po raz kolejny postanowiłam je napisać, tym razem cofając się aż do pierwszego roku Huncwotów. I chociaż zaczęłam opisywać ich historię z powodu zwykłego kaprysu (Bo ten blog jest taki fajny, też taki chcę!), zdążyłam przywiązać się do postaci na tyle mocno, by myśleć o nich przed snem czy podczas jakiejś nudnej lekcji.
Możliwe, że będę powielała niektóre blogaskowe schematy, bo sama zaczynałam jako rasowa ałtoreczka. Na własne nieszczęście, do niektórych wymyślonych przeze mnie scen (tych, które pojawiły się w mojej głowie dopiero gdy zaczynałam pisać) jestem na tyle mocno przywiązana, że zrealizuję je bez względu na to, jak bardzo ałtoreczkowe będą. Co do miłośników kanonu: ja również należę do tej grupy, jupi! Kanon to dla mnie świętość, nie spotkacie tutaj żadnych odskoczni od wydarzeń z książek. Nie będzie też wielkiej miłości między Syriuszem a Dorcas, jedynie parę dram, a Remus nie znajdzie sobie swojej Ann czy Mary, chociaż będzie próbował. Obiecuję również, że Peter będzie się pojawiał nie tylko wtedy, gdy na horyzoncie ujrzy jedzenie, a panna Evans nie będzie irytująca do przesady. No i, oczywiście, wszyscy kochamy Seva, więc jego też będę wciskać gdzie popadnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz